Jak skutecznie obronić się przed panem z gazowni?

Kilka dni temu, kiedy siedziałam sama w domu, zadzwonił ktoś do drzwi. Spodziewając się kuriera z przesyłką pobieżyłam czym prędzej, aby mu otworzyć. Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, kiedy w drzwiach stał nikt inny tylko pan z gazowni w zielonych ogrodniczkach i skrzyneczką narzędzi.

 

„Dzień dobry. Ja od gazu. Przeprowadzamy inspekcję” stwierdził.

„Na pewno?” zapytałam. Pan albo udawał, albo najwyraźniej nie zrozumiał pytania.

 

 

Bardzo mi zależy, aby wiernie oddać powagę sytuacji. Czy będąc sama w domu w biały dzień mogę wpuścić do mieszkania obcego mężczyznę z pudełkiem w którym spokojnie zmieściłaby się średnich rozmiarów siekiera?

Oczami wyobraźni widziałam już nagłówki gazet :”tragedia na warszawskim Ursynowie”, „młoda kobieta ofiarą mordercy w przebraniu”, „czy musiało dojść do tej tragedii?” „bestialstwo”…

oraz wypowiedzi moich sąsiadów : „to była spokojna, normalna dziewczyna”, „nie urządzała żadnych burd”, „nie zdarzyła się sytuacja, żeby nie powiedziała dzień dobry”, „będzie nam jej bardzo brakować”, „tak owszem, swego czasu przychodził do niej jakiś mężczyzna, ale od kilku tygodni już się nie pokazuje”.

 

Rozsądek podpowiadał, że nie, absolutnie nie mogę tego zrobić, ale z drugiej strony bardzo chciałam wiedzieć czy z moim z gazem wszystko w porządku…przecież ten pan przyszedł tutaj dla mojego własnego dobra…Sami widzicie więc, że był to wybór między tym, co podpowiada serce, a tym, co sugeruje rozum.

 

Pan od gazu wyczuł chyba moje wątpliwości (to, że całą sobą blokowałam mu wejście do mojego domostwa mogło stanowić pewne ułatwienie) pośpieszył więc z zapewnieniem, że na dole wisi ogłoszenie uprzedzające o jego wizycie.

 

Myli się jednak ten, kto sądzi, że jakiś świstek rozwiał w tym momencie wszelkie moje wątpliwości.”Nie ze mną te numery Bruner”…Wątpliwości zostały. Została też otoczka tajemnicy towarzysząca temu panu.

 

 

 

Wiedziałam, że skoro nie mogę opierać się na absolutnie żadnych racjonalnych przesłankach, jedynym wyjściem z tej niezręcznej sytuacji jest szybkie i skuteczne rozpoznanie  z jakim człowiekiem mamy tak naprawdę do czynienia.

Jak to zrobić?

Cóż, wypytywanie stojącego w drzwiach pracownika gazowni o jego plany i marzenia może okazać się kłopotliwe dla każdej ze stron.

 

Jedyne co możemy w tej sytuacji zrobić, to zorientować się jakiego koloru jest jego aura….

Ponieważ w ten sposób doświadczamy czegoś transcendentnego, czegoś co przynależy do sfery czysto duchowej, musimy podejść do tego zadania z otwartym umysłem cały czas pamiętając, że tak naprawdę tylko spokój może nas uratować.

 

 

Jeśli wyczujemy więc, że aura tego pana mieni się kolorami jasnymi (pozytywna energia, serdeczność, współczucie, umiłowanie przyrody) śmiało możemy go do siebie zaprosić, jeśli natomiast wyczuwamy kolory ciemne i brudne (np. brąz-zaprzeczenie duchowości, szary – złość i strapienie, zgaszona musztarda-nieczyste intencje) wtedy grzecznie, aczkolwiek stanowczo odmawiamy (ważne, żeby nie przyjmować postawy defensywnej i nie wdawać się w żadne wyjaśnienia, pamiętaj, że pan z gazowni nie musi cię rozumieć).

 

 

Na szczęście tego dnia i w tym konkretnym przypadku pan dysponował paletą jasnych odcieni spokojnie udaliśmy się więc do kuchni, gdzie od razu zaczął sprawdzać zawory gazu. Mimo, że nadal wyczuwałam wszystkiego jego kolory, wyczułam również, że w tym momencie chciał zostać sam.

 

Uszanowałam to, jednak nie straciłam nic ze swojej początkowej czujności i nie pozostawiłam dalszego biegu zdarzeń losowi. Otóż w tym momencie zastosowałam tzw. widzenie peryferyjne (kompetencja adaptacyjna niezwykle ważna w toku ewolucji- pomagała stosunkowo szybko dostrzegać drapieżników, które miały w zwyczaju zachodzić cię z boku).

W ten sposób udając, że segreguję pocztę miałam go nadal w swoim polu widzenia, a niektóre koperty zaczęłam otwierać kuchennym nożem (tak na wszelki wypadek).

 

 

Ostatecznie pan okazał się człowiekiem bardzo miłym, aczkolwiek nader skrytym.

Z gazem wszystko w porządku. Serdecznie zapraszamy za rok 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *