Tak jak inni utrzymują, iż wskazanym jest posiadanie jednego stałego spowiednika, ja uważam, iż to samo tyczy się naszego fryzjera.
Droga, którą przebyłam zanim trafiłam na tego właściwego była długa: dziesiątki fryzjerek i fryzjerów, każdy z inną wizją, inną teorią i innym pomysłem . Jedyne w czym wszyscy się zgadzali to, to że „nigdy tak naprawdę nie można przewidzieć jak ten kolor wyjdzie na twoich włosach” kiedy im mówiłam jak mają mnie ufarbować.
Nierzadko przychodziłam do nich z gotową wizją, jednak mimo, iż dokładnie starałam się wyartykułować o co mi chodzi, w czasie naszej wspólnej odysei fryzjer albo popełniał błąd, albo postanawiał pójść własną drogą, bo efekt końcowy,a moja wizja miały ze sobą mało wspólnego. Czasami wątpiłam nawet, czy dane im było zobaczyć się chociaż w przelocie…
Skoro dialog nie pomagał, myślałam, że może będzie lepiej jeśli pokażę palcem. Przynosiłam więc zdjęcia, wycinki, gazety, plakaty i sztalugi, ale wtedy słyszałam:
„To tylko zdjęcie. Na tym zdjęciu jest przecież ktoś inny. Ciebie nie ma na tym zdjęciu”.
Po czym dodawali: „poza tym nigdy tak naprawdę nie można przewidzieć jak ten kolor wyjdzie na twoich włosach”.
Kiedy już prawie całkowicie straciłam nadzieję, zaczęły do mnie dochodzić słuchy, iż jest KTOŚ, kto może mi pomóc: „bardzo dobry”, „nigdy się nie myli”, „będziesz zadowolona”, „kosztuje milion dolarów, ale naprawdę warto”.
Ci, którzy już u niego byli, mówili jednym głosem: „jeśli nie on, to nikt”.
Troszkę się zasępiłam, ponieważ akurat w tym momencie nie dysponowałam wolnym milionem (nie da się ukryć, iż w Warszawie raczej trudno utrzymać się z wróżenia z kota) wiedziałam jednak, że te pieniądze po prostu muszą się znaleźć.
Po starannych kalkulacjach udało mi się zaoszczędzić odpowiednią sumę, postanowiłam więc zadzwonić i się umówić.
„Pierwszy wolny termin za 3 miesiące” – usłyszałam.
„Proszę zapisać” – powiedziałam z trudem ukrywając podniecenie.
Czekać 3 miesiące na wizytę u fryzjera? W życiu nie czułam się bardziej glamour, a jego postać nabrała w moich oczach iście mitycznych rozmiarów…
Tymczasem życie zaczęło toczyć się swoim normalnym torem. Wstawałam rano, udawałam się na zakład, wracałam do domu i szłam spać. Nadeszła jesień, liście na drzewach nabrały złotych odcieni, a dni stawały się coraz krótsze. Czas mijał, w końcu opadły złote liście, przyszła zima i pierwsze mrozy. Sięgające już prawie 5cm odrosty na mojej głowie powoli zaczynały przypominać ptasie gniazdo. Ludzie na ulicach zatrzymywali się i dawali mi pieniądze sądząc, że jestem bezdomna.
W końcu nadszedł dzień mojej wizyty u NIEGO. Znajomi próbowali mnie ostrzec: „czasami bywa niemiły” i „jeśli coś mu się w tobie nie spodoba, powie to od razu”, a widząc strach i przerażenie w moich oczach dodawali: „pamiętaj, że najlepszą obroną jest atak”.
Przygotowana na najgorsze zapukałam do jego drzwi, a kiedy weszłam do środka byłam przekonana, że w tym momencie umarłam i trafiłam do nieba. Dokładnie tak, od zawsze wyobrażałam sobie niebo: dużo, dużo światła i złota. Dziesiątki, jeśli nie setki luster i lusterek oprawionych w złote ramy, a na samym środku wanna z kości słoniowej i dwa pozłacane kurki (byłam pewna, że jeśli tylko je odkręcę zacznie z nich płynąć francuski szampan).
Ponieważ nie chciałam „drażnić lwa” bardzo starałam się nie spóźnić, przyszłam więc kilka minut wcześniej, a ON zapytał MNIE, czy mógłby jeszcze spalić fajkę. (!)
W tym momencie zapragnęłam opowiedzieć mu historię o spadających liściach, powstrzymałam sie jednak i powiedziałam tylko: „jasne, nie ma problemu, mogę zaczekać”.
Usiadłam na brzeżku szafirowej otomany, która najprawdopodobniej należała wcześniej do Ludwika XIV i zaczęłam czekać na pozytywny rozwój wydarzeń.
Kiedy zapytał czy mam jakiś pomysł, powiedziałam, że może „bob”, bo „jedyną zaletą moich włosów jest to, że jest ich dużo”? (to zdanie padło z moich ust trzy razy)
Spojrzał na mnie i powiedział, że powinny być krótkie.
Zestresowałam się, gdyż bardzo nie chciałam, ażeby jeden jego ruch nożyczkami, oznaczał, iż:
a) stracę 80% swojego czaru
b) na co najmniej pół roku zostanę wyeliminowana z życia towarzyskiego
c) będę wyglądać jak mężczyzna
Ostatecznie postanowiłam mu jednak zaufać i przystałam na te krótkie, a im bardziej zbliżaliśmy sie do końca, tym bardziej mi się podobały.
Tyle w kwestii tego, iż „jedyną zaletą moich włosów jest to, że jest ich dużo”…”Teraz będziesz miała normalną ilość włosów” usłyszałam…
Mimo wszystko na odchodne przyznałam, że jednak mi trochę szkoda moich długich włosów, co skwitował:
„Przecież ty miałaś na tej głowie siano, a nie długie włosy” dzięki czemu dał się również poznać jako zwolennik prawdy historycznej.
Imię i numer telefonu Maestro do wglądu w redakcji, pierwszy wolny termin w maju 🙂